Jak mam karmić, by być dobrą mamą?

Jak mam karmić, by być dobrą mamą?

Chcę cyca!

Głęboka komuna.

Tak bardzo głęboka jak kołnierz kożucha mojej mamy.
Tak bardzo długa jak kolejka do dzielnicowego mięsnego.
Tak bardzo ideologicznie pusta jak półki tegoż sklepu.
Tak bardzo propagandowo głośna jak jedno małe dziecko krzyczące w kolejce.
Tym dzieckiem byłam ja. Czemu tak bardzo płakałam?

Bo chciałam cyca! I mama ten głęboki kożuch rozpinała. I mama w tej długaśnej kolejce zostaje przepuszczona do lady. I mama nikomu nic nie musi tłumaczyć. I mama się uśmiecha. Uśmiechają się też inne marznące w kolejce. I tę historię opowiadaną mam ze śmiechem od lat.

Dziś to ja jestem Mamą. I też chcę kolekcjonować w pamięci takie opowiastki dla mojej córki, która kiedyś opowie je swoim dzieciom. Bo genetycznie rzecz biorąc: pamięć i piersi mam po mamie. Pamięć pełną dobrze zakonserwowanych wspomnień i cyce pełne mleka. Rozmiaru niestety nie odziedziczyłam.

Butelka?

Moja przyjaciółka - Zosia - nie pamięta takich opowieści, oprócz tych, że jej mama miała zapchane kanaliki w piersiach i musiała być butelka. Czy coś straciła? Nie, bo jej mama wysypywała z rękawa mnóstwo innych wspomnień: o pociągowych trasach do babci, podczas których dawała się ogrywać w bierki albo o wyjściach na bezy, w każdy piątek po przedszkolu.

Dziś ona jest mamą. I kolekcjonuje najpiękniejsze wspomnienia SPEŁNIONEGO I SZCZĘŚLIWEGO macierzyństwa tak samo jak każda z nas. I uwaga: nie ma w nich wtulonego w piersi, ssącego mleko niemowlaka. Nie ma wkładek laktacyjnych ani biustonoszy do karmienia. Jest „butelka”. I to nie zatkane kanaliki. To jej wybór. Bo widok wtulonego w piersi niemowlaka jej nie rozczulał, przynosił te negatywne emocje. Bo potrzebowała mieć więcej wolności. Bo tak czuła. Bo… po co drążyć temat dalej?

Za czym tęsknimy?

Gdy karmię piersią, jedyne, za czym tęsknię to smak cynamonowo-goździkowego grzanego wina w mijanym bistro na Brackiej.

Gdy Zosia karmi mlekiem modyfikowanym, tęskni za tym, by zwykłemu, pełnowartościowemu pokarmowi jej dziecka, społeczeństwo przestało naklejać etykietę oburzenia i pogardy, zamkniętej w słowie „butlaaa”.

Karmię, bo…

Karmię piersią, bo Bozia dała mi cycki, a geny napompowały w nie całkiem sporo mleka.

Karmisz butelką, bo anatomia człowieka płata różne figle i wbrew teorii Heraklita, nie wszystko zawsze „panta rhei!”

Karmię piersią, bo mi z tym cholernie wygodnie: posiłek ciepły, ekspresowy i zawsze przy sobie.

Karmisz butelką, bo cenisz sobie własną wolność i chcesz wychodzić bez konieczności odciągania kropla po kropli na kolację swojego niezmiennie najukochańszego na świecie Człowieczka.

Karmię piersią, bo lubię widzieć tę granicę, gdy zatraca się głębia wzajemnego spojrzenia, a zaczyna grać dusza.

Karmisz butelką, bo bliskość na fotelu do karmienia piersią jest dla Ciebie… za bliska, a ta z maty do zabawy daje Wam wystarczająco dużo szczęścia.

Karmię piersią, bo nigdy moje rozproszone wszystkim dziecko nie patrzy na mnie tak długo i czule jak wtedy.

Karmisz butelką, bo wiesz, że miłość nie definiuje się sposobem karmienia, ubierania albo spania.

Karmię piersią, bo rozpinane sukienki i bluzki też mają fajne fasony.

Karmisz butelką, bo jesteś na tyle dojrzałą mamą, że umiesz dokonywać świadomych wyborów, a to jest jeden z nich.

Karmię piersią, bo za kilka lat będę się uśmiechać na wspomnienie bezlitosnych pobudek… co 20 minut. One ciągle się zdarzają!

Karmisz butelką i też masz prawo narzekać, być zmęczona i sfrustrowana: bo stosunek wygody mieszanki do kroci problemów wieku wczesnodziecięcego jest totalnie nie wprost proporcjonalny.

Karmię piersią, bo na początku mlecznej drogi wiele łez, moc wysiłku i prawie zero kropel wylałam.

Karmisz butelką, bo nikt na początku drogi CI nie pomógł, nie nauczył, nie zachęcił, by karmić inaczej.

Karmię piersią, bo przeciwciała to nie magia, tylko najlepsze lekarstwo.

Karmisz butelką, bo „to co najlepsze” dla własnego dziecka to bezwarunkowa miłość, to łagodność, to czas.

Karmię piersią, bo nie mam czym gorszyć w miejscach publicznych: za małe!

Karmisz butelką, bo masz w nosie pomruki „wyrodna matka”. Znam swoją wartość!

Karmimy… i nie rozumiemy, czemu ciągle trzeba się z tego tłumaczyć niekarmiącego niczym i nikogo światu…

Karmimy, bo tak jest w zgodzie z nami samymi.

Karmimy, bo tak chcemy.

Karmimy, bo tak możemy.

Karmimy tak, by nikomu nie wyrządzić krzywdy.

To w końcu piersią czy butelką?

Dziewczyny – karmiące butelką – nie Wasza wina, że się nie udało inaczej albo Wasza zasługa, że miałyście odwagę wybrać komfort własny. Bądźcie z siebie dumne!

Dziewczyny – karmiące piersią – karmcie ile, jak i kiedy Wam się podoba i też bądźcie z siebie dumne!

Świecie niekarmiący, odchrzań się od “talerzy” naszych dzieci!

Anna Ługowska-Tabaj

anna tabaj

Pokazuję, że między garami, a przewijakiem
możesz znaleźć czas i pomysł na siebie, a dzięki rodzicielstwu uważności wypijesz ciepłą kawę.
Z pianką ukojenia ode mnie.

Zobacz/zapisz się na warsztaty "Macierzyński i co dalej?"

Zapraszam Cię też do mojego świata na Instagramie

Więcej o świadomym macierzyństwie, w mojej książce: link do darmowego fragmentu

Powrót do blogu